wtorek, 21 lipca 2015

Raport V

Widzę ciemność.... Czuje kajdany na szyi...
-Dlaczego?...- wyciągnęłam ostatkami sił rękę w stronę dźwięku oddechu.
-Oj moja kochana trzeba było szybciej się nim zająć.... nie miałam wyboru
-Ale dlaczego nie mogę ruszyć ręką, nog...
-Aktualnie, to nie ty jesteś w tym pokoju, tylko ja!- słona łza szybko wsiąkła w bandaże na moich oczach, a metalowa obroża schłodziła mój rozgrzany kark. Byłam bezbronna wobec niej, byłam bezbronna wobec samej siebie. Nie wiem jak wygląda, nie wiem jak ma na imię, nie wiem nic o jej istnieniu. Jest istotą która egzystuje tylko i wyłącznie w mojej głowie, a jednak inni także mogą mieć z nią styczność. Jest demonem w mojej skórze... który nie zna i nie zazna uczucia litości... .

4.04.2015 Sobota, wieczór po incydencie w lokalu "45"
Gabinet Śledczego Sasuke Uchihy

Jej oczy ciągle biegają po mojej głowie, ciało i mokra bielizna skąpane w czerwonej cieczy, włosy lekko roztargane i morderczy uśmiech na twarzy. To nie była Yukkino, to też nie była Arissa. Ta dziewczyna to jedna wielka zagadka! Spojrzałem za bezbronną białowłosą która umyta przez Shion i zabandażowana spała okryta kocem na kanapie w moim gabinecie. Zabandażowana... pierwsze co zrobiła gdy wszedłem to odwróciła się do mnie przodem i siadła na rozdartym brzuchu okrakiem. W jednej ręce trzymała jelita, a w drugiej jeszcze inny narząd jednak trudny do zidentyfikowania, przede wszystkim dlatego, że nie posiadał żadnego z kształtów, które zazwyczaj znajdują się w człowieku.
-Ty mi nie mów że ty cokolwiek zjad...
-Nie słyszałeś Sasuke-kun, mięso ludzkie jest podobno najbardziej odżywczym i najzdrowszym mięsem, które chodzi po tej ziemi- przechyliła głowę w lewą stronę- dodatkowo jest wyśmienite-spadła na ręce i powoli poruszała się na kraniec łóżka-trochę więcej tłuszczyku i lekko słodkawy posmak nadają mięsu idealny smak i konsystencję... samo rozpływa się w ustach...
-Kim ty jesteś, gdzie jest Yukkino?!!- położyłem rękę na rączce od pistoletu
-A czy przez przypadek wpadając tutaj bez zaproszenia nie krzyknąłeś "Arissa"?- nie odpowiedziałem, a ona zamknęła oczy i z politowaniem pokręciła głową, po chwili zaś z arogancją spojrzała na mnie i się uśmiechnęła- Arissa jest tutaj- wskazała na swoją skroń-zakuta w kajdany, bezbronna, samotna, tylko ja wiem czego potrzebuje...
-Arissa obudź, że się!- krzyknąłem w nadziei na zakończenie tego całego cyrku
-Oj głupiutki Sasuke, Arissy tutaj niie maa...- przeciągnęła ostatnie dwa słowa i wyciągnęła prawą rękę na długość ramienia machając wskazującym palcem. Skoczyłem w jej stronę przewracając ją na wolne miejsce obok martwego ciała, jej ręce zaklinowałem w swoim żelaznym uścisku i przełożyłem nad jej głowę, szczupłe, czerwone od krwi nogi bezwładnie leżały między moimi, a uśmiech nie schodził z twarzy. W złości wyciągnąłem pistolet i przyłożyłem jej do czoła.
-Sasuke, i ja i ty doskonale wiesz, że ta kula nigdy nie znajdzie się w moim ciele, za bardzo zależy ci na rozwiązaniu tej zagadki, która twa już dobre kilka lat. Jest za późno- nagle uśmiech zszedł z jej twarzy- co ty na to, że się założymy?
-Co?- byłem zdziwiony takim obrotem spraw.
-Jeśli uda ci się rozwiązać tą zagadkę i odkryć kim jestem zostawię Arisse już na zawsze, będzie wolna...
-A co ja będe z tego miał?- uśmiechnąłem się arogancko jednak bezduszność i zimno jakie pojawiło się na bladej twarzy Naname przebijała wszystkie dotychczasowe wątpliwości, na pewno przede mną nie miałem żadnej z nich.
-Jej serce..., spokojnie, nie w znaczeniu dosłownym, sprawisz że Arissa cię pokocha, a ty ją
-Niby skąd wiesz, że tego chce?
-Chcesz, żeby ta sprawa na zawsze się zakończyła, a niezbędne jest ci do tego jej zaufanie, a za nim idzie miłość.
-Skąd taka kreatura wie co to słowo oznacza?- w jednej chwili wyrwała się z mojego uścisku i siadła razem ze mną, jedną ręką kurczowo trzymała moją marynarkę zaś drugą przełożyła pod moim ramieniem i złapała z jej [marynarki] kołnierz lekko go odchylając.
-Pamiętaj że nic się nie dzieje bez przyczyny, to że tutaj jestem oznacza tylko i wyłącznie jej kaprys, mówiąc inaczej jestem człowiekiem- mocniej pociągnęła za kołnierz rozrywając dwa guziki. Lekko ucałowała moją szyję
-Czyli można powiedzieć że na własne życzenie cię stworzyła i także musie cie pokonać, czyli to oznacza że jesteś...- brzydziłem się tą wersją Arissy
-Dalej Sasuke powiedz to, kim jestem?...- szepnęła mi to do ucha
-Ryuketsu Yukki!- przyłożyłem jej pistolet do ramienia i wystrzeliłem kulę
-Brawo, pierwszy warunek masz za sobą.... Sasuke- gdy wymówiła moje imię cała złowroga aura w jednej chwili się ulotniła, a ja poczułem ciepło jej ciała, którego trochę mi brakowało.
-Arissa!- złapałem ją za plecy żeby utrzymać ją w pozycji siedzącej, srebrna łza spłynęła po jej policzku lekko obmywając go z krwi. Zamknęła oczy i zemdlała.
Na koniec wyniosłem ją tylnym wyjściem z lokalu, Shion zadzwoniła do mnie z rana, a gdy przyszła dowiedziałem się kto był sprawcą całego zamieszania. Mój wuj przyszedł się "przywitać" zabijając przy okazji 5 osób. To nie wszytko w jednym pomieszczeniu zmieściła się cała Taka, kilka innych tutejszych gangów i Akatsuki. Zrozumiałem dlaczego to nie czarnowłosa rozpętała zabawę w "45", jednak nie podzieliłem się tą informacją z Hamasaki. Na razie chciałem sobie to wszystko sam poukładać. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że po włamaniu do monitoringu placówki żadna kamera nie uchwyciła przechodzącej Yukkino. Kolejnym problemem jest sama białowłosa, chociaż powinienem się zwracać do niej Arissa. Mianowicie nikt mi nie uwierzy, że Jedna dziewczyna po za częstym ubieraniu peruki stworzyła sobie demoniczną osobowość z którą walczy w swoim umyśle i jeśli przegra ta zaczyna wariować rozszarpywać i zjadać ludzi. Brzmi to bardziej absurdalnie niż wygląda, a wygląda na prawdę źle.
Postanowiłem, że ją obudzę. Śpi już cały dobry dzień, a ja mam ochotę następną noc przespać w swoim łóżku a nie na kocu na podłodze. Szturchnąłem ją lekko w ramie, zamruczała i lekko otworzyła oczy. Spojrzała na mnie niewyraźnie
-Jackie wyglądasz okropnie w tej fryzurze i ubierz bardziej damskie ubrania, bo zaczną cie wyzywać od babochłopa- odwróciła się w stronę oparcia kanapy, a mnie żyłka na czole niebezpiecznie zapulsowała
-Arissa wstawaj!- głośniej się wydarłem, ta zaś machnęła tylko ręką i położyła rękę pod głowę błogo po raz kolejny mrucząc. Postanowiłem, że użyje sztuczki swojego brata. Gdy byłem mały i nie chciałem wstawać ten sposób zawsze na mnie działał i zapewne na nią także zadziała. Już widzę jej minę. Podszedłem do biurka i wlałem do niedużej szklanki lekko gazowaną zimną wodę- taką bowiem najbardziej lubię. Odwróciłem się w jej kierunku i podszedłem do nieświadomej gwałtownej pobudki Naname. Nastawiłem szklankę nad jej głowę i nagle się zatrzymałem. "Kurcze wszystko będzie mokre razem z moim garniturem"- tak właśnie, Uchiha zawsze i na zawsze, nie będzie się martwił o to, że dziewczyna może się przeziębić, a o to że jego rzeczy będą mokre... Może zamiast tego użyje sztuczki mojej kuzynki... nie to jednak byłaby lekka przesada, przecież nie będę brutalnie na nią siadał i zmuszał do pocałunku, chociaż zawsze wstawałem z krzykiem... Postanowiłem że pierwsza opcja jest najlepsza. Rozchyliłem kołnierz swojej odzieży odsłaniając dwa pokryte blado-beżową skórą obojczyki po czym przechyliłem lekko szklankę, z której wylało się ledwo 5 błyszczących kropel wody źródlanej. " A co ja się będę z tym pieprzyć" w jednej sekundzie cała zawartość szklanki znalazła się na głowie dziewczyny. Zwróciłem głowę w drugą stronę, a ona momentalnie usiadła na łóżku i nie ogarniała co się stało.
-Co do ...?!- spojrzała na mnie z iskrami w oczach, już ogarnęła....- Uchiha!- warknęła i błyskawicznie wstała łapiąc mnie za koszule- Co ty do cholery sobie wyobra.. czekaj gdzie ja jestem???- cała złość wyparowała,a zastąpiło ją zdezorientowanie, jak można tak szybko przebierać w emocjach...
-Po pierwsze to proszę abyś mnie puściła, bo gnieciesz mi koszule- spojrzała na swoje ręce i cała zalała cię rumieńcem,z szybkością światła spuściła głowę zasłaniając twarz włosami i powoli puściła skrawek materiału- Po drugie to jesteś u mnie w biurze, gdy byłaś w pokoju, na parterze rozpętało się nie małe przedstawienie, więc wyniosłem cie tylnym wyjściem i przyjechałem od razu tutaj.- skończyłem swój monolog i oczekiwałem jakiegokolwiek komentarza skierowanego w moją osobę, nawet obraźliwego, jednak dostałem coś innego.
-A-ari...gato- gdy wypowiadała to skromne słowo wyrażające wdzięczność jej usta, aż zalśniły. Pełne, w kolorze lekkiej czerwieni usta lekko rozchylone wyglądały naprawdę kusząco, zwrócony wzrok w zupełnie inną stronę świadczył o jej aktualnej niewinności, dodatkowo jej ubiór mógł zastąpić nawet najbardziej kłusom sukienkę- za duża marynarka ledwo zasłaniała jej pośladki, guzik na wysokości talii idealnie uwydatnił jej biust. Niby tylko stała zwrócona w inną stronę a jednak tak wiele walorów posiadała, dodatkowo śnieżnobiałe włosy mieniły się przeróżnymi kolorami promieni zachodzącego słońca. Serce w moim ciele szybciej zabiło. Chciałbym w jednej chwili rozpłynąć w jej ustach, a dłonie wplątać w puszyste włosy. Doskonale wiedziałem jakie są w dotyku- jedwabiste i gładkie- nie raz coś z nich tworzyłem na lekcjach.
Spostrzegłem, że bacznie mi sie przygląda, w jednej chwili przeniosła cały ciężar ciała na lewe biodro i też na nim znalazła sie jej ręka. Badawczym wzrokiem lustrowała moje ciało, aby strzelić mi palcami przed twarzą. Oczywiście w ten sam sposób co wcześniej- przygniatając kciukiem palec wskazujący. Od razu otrzeźwiałem i donośnie odchrząknąłem, jeszcze raz na nią spojrzałem
-Coś się stało?
-Zrozumiałam właśnie, że przeze mnie musiałeś zostawić swoich towarzyszy- nastała chwila ciszy a ona znowu się zarumieniła- Gomen nasai...- dodała jeszcze bardziej rozkosznie przyglądając się uważnie znakowi firmy na mojej białej koszuli
-Czyli przepraszasz za to że zostawiłem policję w lokalu pełnym gangów i morderców?
-Tak..- odparła prosto. Wkurzyłem się, błyskawicznie popchnąłem ją w stronę ściany. Gdy uderzyła o nią cicho jęknęła. Usadowiłem ręce po obu stronach jej głowy i nachyliłem się nad jej twarzą
-Sas...- gdy podniosła wzrok i natrafiła na moje chłodne spojrzenie momentalnie zamknęła oczy ścisnęła wargi i lekko się skuliła przyciągając ręce do siebie.
-Którą z trzech ról aktualnie odgrywasz? Która z twoich osobowości stoi przede mną?- spojrzała na mnie niepewnie jednak gdy powtórzyłem pytanie nagle wszystko zrozumiała, zrozumiała że prawie wszystko wiem
-Nie pogrywaj ze mną Uchiha...- położyła ręce na moim torsie żeby mnie od siebie odepchnąć jednak na marne. Złapałem obie ręce przełożyłem do jednej ze swoich, zakleszczyłem w mocnym uścisku i przełożyłem ponad jej głowę
-Aktualnie usłyszałem Yukki, którą teraz mi zafundujesz, Arisse czy Yukkino?- byłem zirytowany tym jak szybko może przebierać w osobowościach. Ona nie tylko miała ich trzy ale i więcej. Jedną bezlitosną, drugą arogancką i władczą, a trzeciej w ogóle nie znam, do tych dochodzi jeszcze kusząca i seksowna oraz bezbronna i niewinna. To nie jest normalne! Spuściła głowę
-Ten gest idealnie pasuje do Yukkino- usłyszałem jak warknęła- patrz na mnie jak do ciebie mówię!- złapałem za jej podbródek i uniosłem jej twarz do góry. Z jej oczy znikną wcześniejszy blask, a zastąpiła go pustka i brak emocji, w jednej chwili rozproszyła wokół siebie aurę zimna i braku czułości. Chłód na jej twarzy przebija nawet mój i każdy kogo znam potwierdził by moje zdanie.
-Teraz nie widzę ani jednej, ani drugiej, więc musisz być Arissa.
-Nie rozumiem o co ci chodzi, dlaczego się tak na mnie uwiozłeś?- powiedziała oschle
-Jesteś naprawdę niesamowita, w ciągu zaledwie kilku minut potrafisz pokazać każdy typ kobiety jednak żaden z nich nie sjest twoim ulubionym..., więc jaka jesteś naprawdę?
-Nie odpowiedziałeś mi na pytanie
-Ty także- odbiłem sprawnie piłeczkę, zdziwiła mnie tylko jedna rzecz, mianowicie nie dość że białowłosa nie miała sprzeciwów co do mojej dłoni na jej podbródku to jeszcze dodatkowo patrzyła prosto w moje oczy, dzięki czemu ja miałem idealny wgląd na jej źrenice, które przestały się rozszerzać i zwężać. W szarej źrenicy nie odbiła się prawie żadny promień słońca, zaś w czerwonej było pełno białych przebłysków. Nie dość, że uświadomiłem sobie że czerwone oko jest sztuczne to jeszcze to, że niebywale naturalnie w nim wygląda.
-Arissa stoi teraz przed tobą, w szkole masz okazję spotkać Yukkibo a na misjach Yukki.
-Wiesz może kim byłaś pod czas pobytu w pokoju?- jej źrenica gwałtownie się rozszerzyła, co oznaczało że osiągnąłem to co chciałem czyli jej zdziwienie
-Ile widziałeś?- odparła z mordem w oczach, nieuśmiechaniem cię z arogancją
-Wystarczająco dużo abym poznać że jesteś jednocześnie nienormalna i niesamowita...- nachyliłem się jeszcze bardziej nad jej drobną twarzą. Miałem ją całą w garści.- A teraz bądź szczera, czy wiesz kto był w tym pokoju zamiast ciebie?- pokręciła głową dalej utrzymując ją na tym samym poziomie jednak bez pomocy mojej ręki, którą usadowiłem na ścianie na linii jej talii, sama chciała być tak blisko mojej twarzy. Poczułem, że jednak nie jest taka silna, na jej ściśniętych nadgarstkach wyczułem przyśpieszony puls. Ta dziewczyna caba naprawdę posiada wszystkie cechy człowieka naraz. To jak by złączyć niewinność sakury, zadziorność Ino, brak litości Dyrektorki Tsunade, trochę buntowniczej Jackie z odrobiną nieśmiałości Hinaty. Mieszanka wybuchowa, tykająca bomba, która może w jednej chwili dać ci nieźle w ryj, a w drugiej rozpłakać się z obelgi, albo przestraszyć się zbyt dużego natłoku ludzi, co już rzeczywiście miało miejsce zaledwie dzień temu.
-Zawsze gdy wypowiada swoje imię nie słyszę go jakby tylko poruszała ustami- do tej wypowiedzi dodała trochę więcej emocji. Odparła zmartwiona i lekko zakłopotana
-I nic się nie domyśliłaś?
-Nie wiedziałam jak to jest w ogóle możliwe, myślałam, że to zwykłe głupie złudzenie ale jednak siedząc w nicości zakuta na szyi w kajdany i z bandażami na oczach uświadomiłam sobie, że to naprawdę nie jest sen. - nagle ukucnęła wyrywając ręce z mojej niewoli. Głowę usadowiła na kolanach. Także ukucnąłem
-Aris...- gdy chciałem cokolwiek powiedzieć ona naskoczyła na mnie przewracając w tył. Przytuliła mnie... Leżała teraz między moimi nagami i oparta o moją klatkę nie pozostawiła miedzy nami żadnej pustej przestrzeni.
-Sasuke...- jej warga zadrżała- ja... się jej boję- poczułem jak kropla łzy spływa po jej policzku po chwili już wytyczając sobie ścieżkę na mojej szyi. Nie mogłem jej jeszcze bardziej zranić i powiedzieć że to wszystko jej wina, że to jej ego ją więzi we własnym umyśle. Moje źrenice zmieniły rozmiar. Więc Yukki chodziło o to... to jej ego jest na tyle mądre, że wiedziała, że Arissa zwróci się do mnie, jakby to do mojej osoby miała największe zaufanie, o pomoc mimo, że znamy się zaledwie dwa tygodnie.
Niemożliwe... coś stworzone przez człowieka nie może być mądrzejsze do niego samego! Tylko jego wyobraźnia jest do tego zdolna, tylko jego sny, ale nie druga jaźń! Drugi charakter człowieka jest odzwierciedleniem jego samego, czyli posiada taki sam wygląd, ten sam głos i ten sam iloraz inteligencji, może być on jedynie mniejszy.
-Pomogę ci- odparłem zatroskany co w ogóle nie pasowało do mojego codziennego zachowania, Białowłosa odsunęła się ode mnie i spojrzała głęboko w moje oczy.
-Arigato Sasuke- miała lekki uśmiech na twarzy i przymknięte oczy. Po chwili zobaczyłem całą lśniącą w słońcu szarą tęczówkę. Lekko się do niej zbliżyłem, aby po chwili być coraz bliżej jej twarzy. Dzieliły nas zaledwie centymetry, czułem jej ciepły oddech na wargach. Spojrzała za mnie i w jednym ruchu jak poparzona wstała na równe nogi.
-Słyszałam strzały...
-Co?- nie dosłyszałem co powiedziała
-Nic, muszę lecieć- spojrzała na okno i podeszła do niego. Otworzyła je na rozcież i wskoczyła na framugę okna. Odwróciła w moją stronę twarz i się uśmiechnęła.
-Bay, bay- wyskoczyła przez nie. Podbiegłem do niego i zobaczyłem jak biegnie już ulicą, odetchnąłem z ulgą. Głupia, po co używać drzwi skoro okno ma się pod nosem.

Biegłam najszybciej jak mogłam. Ścisnęłam mocno brwi. Kuźde, żeby im się nic nie stało... proszę! Nie wiem co sie dokładnie stało w barze. Słyszałam strzały, było ich kilka. Musze w nich wierzyć... w końcu to są moi przyjaciele. Nie mają prawa zginąć. Nie... raczej nie ma prawa ich ktoś zabić albo gorzko tego pożałuje... przysięgam na swoje życie, że jeśli chociaż jedna kropla wytoczyła się z ich ust to zabije tego który się do tego przyczynił!
Dobiegłam juz zmachana do drzwi naszej bazy, ledwo co się zatrzymałam. Spojrzałam na dębowe drzwi by po krótkiej chwili je pchnąć. Zaszłam kamiennymi schodami i weszłam do salonu.
Był w nim każdy. Siedzieli z głowami spuszczonymi ku dołowi.
-O co chodzi?- zapytałam zdezorientowana, nagle mnie olśniło, a moje źrenice rozszerzyły się do nienaturalnych rozmiarów- Gdzie są Sakura, Ino i Rise?- zniżyłam złowrogo głos. Itachi wstał z fotela i nic nie mówić podszedł do mnie, szepnął ciche "chodź", złapał za nadgarstek i poprowadził do jednej z sypialni. Pchnął jedne drzwi z tabliczką z napisem "Sakura i Ino :*" na dwóch łóżkach ktoś leżał jednak był cały zakryty prześcieradłem. Podeszłam do jednego z łóżek i odkryłam pościel z ciała. Zamroziło mi krew w żyłach. Na łóżku leżała Ino. Cała poduszka była czerwona od krwi. W jej głowie była dziura do kuli, a na szyi miała ślady dłoni. Byłam przerażona jednak na zewnątrz miałam spokój wypisany na twarzy. Gniewnym i szybkim ruchem zakryłam twarz dawnej przyjaciółki i podeszłam do drugiego łóżka. Podobnym ruchem odkryłam jej twarz jednak miała na sobie co najmniej kilka pościeli. Zdjęłam wszystkie by ujrzeć powód tak wielu tkanin zakrywających różowo-włosom. Jedynie głowa , a dokładniej twarz pozostały w nie naruszonym stanie, oczy miała zamknięte, włosy lekko potargane i brudne od krwi a na ustach miała czerwoną skrzeplinę. Od szyi w dół nie było nic do przypominało człowieka. Każdy wewnętrzny fragment został dotkliwie zmasakrowany. Jeszcze gniewniejszym ruchem zakryłam pozostałości po Haruno i wybiegłam przez drzwi. Wbiegłam do pokoju gdzie mieszkały Tomoko i Rise. Łóżko Warai także było przez nią zajęte. Odkryłam prześcieradło i zobaczyłam poduszkę i pościel w krwi. Od strzałów miała trzy dziury w głowie, krtani i klatce piersiowej. Na ramionach i szyi miała ślady po sznurze, który pozostawił po sobie krwawe pręgi. Jej niebieskie oczy były szeroko otwarte. Zakryłam je dłonią i delikatnym ruchem zasłoniłam jej źrenice. Podeszłam do jej szafki.
-Jesteś niesamowita Arissa- usłyszałam za sobą głos Kait jednak się nie odwróciłam.
-Na jakiej podstawie tak sądzisz?- odparłam sucho
-Pomimo tego że zginęły nasze trzy towarzyszki ty potrafisz zachować zimną krew i spokój, jesteś naprawdę niesamowita. Ja gdy tylko się dowiedziałam od razu się rozpłakałam- załkała.
-Nie jestem niesamowita tylko okrutna- odwróciłam się do niej zalana łzami- nie mogę dalej uwierzyć, że nie żyją.- niebiesko-włosa podeszła do mnie i przytuliła, Odwzajemniłam uścisk i dałam upust emocjom plamiąc jej białą koszulę. Pogłaskała mnie po głowie
-Już, już wypłacz się.
-To ja powinnam była zginąć, a nie one. To ja jestem za was wszystkich odpowiedzialna. Gdybym tylko tam była to...
-To może by to wszystko przyniosło jeszcze więcej więcej ofiar, nie możesz się za to wszystko obwiniać, bo to nie jest twoja wina.
-Dlaczego to ty zawsze mnie pocieszasz, dlaczego nie może być na odwrót. Nie zasłużyłam na tytuł przywódcy- załkałam na jej ramieniu
- Uwierz, że nikt inny bardziej do tej roli się nie nadaje.
- Ale przywódca powinien zawsze zginąć na początku, powinien zrobić wszystko żeby jego poddani zostali przy życiu koszem jego własnego, a ja... a ja zachowałam sie tak samolubnie
- To nie prawda, zawsze ryzykujesz życiem, że byśmy my się nie mieszali do walki, byśmy wyszli z tego wszystkiego bez najmniejszego zadrapania, Jesteś godna podziwu i naśladowania, żaden inny przywódca, ąni Itachi czy Pain, tak sie nie narażają jak ty... zrozum to w końcu
-Ok, rozumiem, jednak jest jeszcze jedna rzesz zanim będę się musiała pogodzić z tym, że one już nie są na tym świecie.
-Nigdzie nie idziesz- Usłyszałyśmy głos Itachi'ego który stał w drzwiach oparty o ich framugę.- spróbuj tylko ruszyć na odwet to..
-To co? Chyba nie myślisz, że puszcze im to płazem?
-Nawet nie wiesz kto to zrobił.
-Od tego mam wiadomości i wasze głowy.
- no dobrze dowiesz się kto to zrobił i co? Co zrobisz dalej, bezmyślnie się wkradniesz do ich bazy i wszystkich zabijesz albo ty zostaniesz zabita?
- A żebyś wiedział, jednak to oni zostaną zabici. Z tą Sairyuketsu się nie zadziera, a ja dopilnuje żeby się o tym dowiedzieli!
Wybiegłam do mojego pokoju spojrzałam na zegarek. Północ. Dobra, myślę, że Naruto wszystko wygada. Znowu wybiegłam z pokoju. Najpierw zastałam kucnie w której był obiekt pożądany.
-Naruto nie będe owijać w bawełnę, bo z twoim łbem i tak byś nie wiedział o co chodzi, więc powiedz mi proszę kto zabił Ino, Sakurę i Rise.
-Kto je zabił- podrapał się zamyślony po brodzie- wydaje mi się że Taka, bo widziałem tam Madare i kilka innych osób, więc to oni.
-Na pewno?
-Tak na pewno, na sto pro!
-Dobra dzięki.
Wróciłam się do pokoju. Musiałam się przebrać. Wyjęłam z szafy pakunek który dostałam od Kaitlyn. Miałam niedawno urodziny ale dowiadując się że jest to ubranie na misje postanowiłam, że ubiorę je dopiero wtedy gdy będę chciała, a dzisiaj jest ten dzień. Włożyłam na siebie czarno biały top, białe spodenki i czarne długie skarpety. Dostałam jeszcze tylko... jeden rękaw. Zdziwiłam się. Przeszukałam jeszcze pudełko i natknęłam się na kartkę. Otworzyłam ją i zobaczyłam wizualizację całego stroju. Ona to jednak ma talent. Dzięki niemu wiele rzeczy zostało poprawie założonych.

Spojrzałam na maskę. Była naprawdę śliczna. Strasznie mi się podoba. Odłożyłam ją do pudełka i podeszłam do lusterka. Związałam włosy w koński ogon, a grzywkę spięłam wsuwką w taki sam sposób jak na rysunku niebiesko-włosej. Ponownie wstałam. Ubrałam buty, które także podarowała mi Kait i założyłam maskę. Przejrzałam sie jeszcze raz w lustrze. Nikt mnie nie rozpozna, nie ma po prostu takiej opcji. Włożyłam pistolet do nowej kabury autorstwa Ao i gwoździe do kabury na lewej nodze. Chyba po to nie mam na lewej ręce rękawa... Zadowolona z mojej przyjaciółki postanowiłam jej podziękować. Wybiegłam z pokoju, jednak musiałam się wrócić po maskę. Jeszcze raz wybiegłam z pomieszczenia zatrzaskując za sobą drzwi i pobiegłam do pokoju Kait. Otworzyłam drzwi a ona momentalnie oderwała się od zajęcia i spojrzała w moją stronę.
-Wyglądasz w tym lepiej niż przewidziałam.- powiedziała z uznaniem
-Dziewczyno ty jesteś genialna- podbiegłam do niej, mocno przytuliłam i dałam całusa w policzek- dobra to ja lecę, Pa!
Wybiegłam z jej pokoju i z bazy. Złapałam jeszcze na przychodzie swojego smartfona. Założyłam maskę i schowałam się w budce telefonicznej. Wstukałam krótkie hasło "Taka" w wyszukiwarce i zaczęłam przeszukiwać internet. Ostatnio byli w "45", no to to wiemy... o! Była wielka akcja, tu w Kyoto gdzie policja znalazła ich bazę. To nie daleko. Uznałam, że najlepiej przeszukać starą bazę, bo w końcu nasza w tokio była już raz odnaleziona, a pomimo tego powróciliśmy do niej po kilku miesiącach. Włożyłam Telefon do kieszeni spodenek i wyszłam z budki. Baza taki jest w starej opuszczonej fabryce czekolady. Zastanawia mnie dlaczego zawsze duże organizacje muszą mieć bazę gdzieś w jakiejś opuszczonej fabryce. My też mamy wielu ludzi, a pomimo tego mamy bazę w piwnicy... też za bardzo nie poprawiamy swojej sytuacji... Pobiegłam na przystanek autobusowy i przeczytałam rozkład jazdy. Najbliższy autobus miałam za 5 minut. Chciałam potrzeć się po nosie, ale zapomniałam że mam maskę. Zaraz, ja zapomniałam, że nie jestem ubrana do jazdy autobusem! Kuźde! Nie chce mi się iść na piechotę. Rozejrzałam się w około i zobaczyłam wiadukt. Bingo! Weszłam na po schodach i podeszłam do barierki. Po chwili zobaczyłam nadjeżdżający autobus i to w dodatku mój. Wskoczyłam na barierkę i poczekałam, aż podjedzie. Zaskoczyłam z metalowej poręczy wprost na dach autobusu. Dobra, czyli dojazd mamy za sobą.

05.04.2015r. Godzina 00:50
Fabryka Czekolady w Kyoto


Jechałam pół godziny. Gdy pojazd się zatrzymał zeskoczyłam z dachu i pobiegłam w stronę fabryki. Biegłam i się rozglądałam w prawo i w lewo. Przed sobą miałam prawdopodobnie wejście do ich bazy bo stało przed nim dwóch gości z pistoletami. Czyli nie tylko my wracamy do poprzedniej bazy. Zakradłam się na dach przeciwnego budynku. Wyciągnęłam pistolet i wycelowałam. Po chwili jednak się zawahałam uznając, że lepiej jest użyć gwoździ. Rzuciłam jednym, trafiając gościa po lewej, ten drugi zamiast się rozglądnąć podszedł przerażony do kolegi. Jednak w pół kroku jego gardło zostało przebite przez stal. Jak widać koledzy za bardzo się nie znają na walce. Poczekałam jeszcze pięć minut, bo przecież ten idiota zamiast w inną stronę musiał się przewalić na drzwi. Nikt nie szedł więc zeskoczyłam i podeszłam do drzwi spojrzałam przez wizjer dla pewności i nikogo nie widząc pociągnęłam za klamkę. Zamknięte. Spojrzałam na gości pod nogami i zobaczyłam pęk kluczy przypięty do szlufki ich czarnych spodni. Zerwałam materiał, bo nie miałam czasu się cackać z ich odczepianiem i zamarłam na ilość metalu zawieszona na stalowym okręgu. Przeszukałam je i zobaczyłam że są podpisane. No tak przecież tacy jak oni raczej nie zapamiętają, który klucz jest do czego. Wybrałam właściwy i otworzyłam drzwi. Na "W" wyciągnęłam ten klucz i jeszcze kilka innych, które uznałam za potrzebne. Weszłam do fabryki. Było tu całkiem jasno jak na bazę organizacji przestępczej, ale to nie oznacza że nie może się tu roić od pułapek. Cicho przechodząc rozglądałam się w około i natknęłam nie na plan całej fabryki, że też tego nie ściągnęli. Przestudiowałam szybko całą mapę i postanowiłam, że pójdę do centralnej wierzy. Przebiegłam kilka metrów i usłyszałam kroki i głosy chyba dwóch kolesi przystanęłam i schowałam się we wnękę. Skręcili w moją stronę, chociaż to nawet lepiej jakieś ubranie im zabiorę to może się nie będę wyróżniać. Przeszli koło mnie, a ja szybkim ruchem walnęłam ich w kark pozbawiając przytomności. Zdjęłam z tego niższego pelerynę i założyłam na siebie. Przeciągnęłam ich w kąt z którego wyszłam i w razie "w" przecięłam im tętnice szyjną. Gdyby się obudzili szybciej niż przypuszczam to było by kiepsko, a zwłaszcza, że nie mam ze sobą liny i taśmy- wtedy było by łatwiej, a oni uszli by z życiem.
Przeszłam przez korytarz i stanęłam przed drzwiami na balkon. Ściągnęłam maskę na wszelki wypadek i schowałam do narzuty, co było naprawdę dobrym pomysłem.
-Kim jesteś?- usłyszałam za sobą głos mężczyzny
-J-ja?- odwróciłam powoli głowę i zobaczyłam brązowowłosego chłopaka z czerwonymi tatuażami na policzkach.
-Tak ty, nie poznaje cie.
-To dlatego, że jestem nowa- odwróciłam się cała i uznałam że będę grać głupią.
-Nowa powiadasz?
-Tak powiadam.
-Siedź cicho!- był lekko zażenowany
-Hai!- stanęłam na baczność, że też muszę odstawiać taki cyrk
-Jak masz na imię?
-A ty jak masz na imię- zamrowił mnie wzrokiem- pff... nie miły jesteś, ja chce tylko się dowiedzieć z kim będę pracować a ty masz jakieś wąty do mnie.- udałam naburmuszoną lalę.
-Z kim będziesz pracować?, a ty wiesz w ogóle kto jest twoim szefem?
-Sz-szefem powiadasz..., o-oczywiście, że wiem, no co ty! Pff... Zatrudniam się do pracy i nie wiem kto jest moim pracodawcą... heh, śmieszne
-No to jak ma na imię szef?!- lekko się wkurzył
-Uum... eee...- myśl Arissa kuźde myśl!
"-Naruto nie będe owijać w bawełnę, bo z twoim łbem i tak byś nie wiedział o co chodzi, więc powiedz mi proszę kto zabił Ino, Sakurę i Rise.
-Kto je zabił- podrapał się zamyślony po brodzie- wydaje mi się że Taka, bo widziałem tam Madare i kilka innych osób, więc to oni.
-Na pewno?
-Tak na pewno, na sto pro!"

-Madara! Ma na imie Madara
-Gdzie szacunek kobieto?
-Madara... - sama?
-Madara- dono, trochę więcej niż pan, nie jest to osoba która da ci cukierka za to że pomogłaś przy zakupach
-Ta jest, zrozumiałam!- zasalutowałam
-Dobra to wróćmy do tego jak masz na imię.
-Dobra powiem ci ale pod warunkiem, że ty też mi powiesz swoje okej- pochyliłam się w jego stronę i się uśmiechnęłam
-Dobra, okej- dał za wygraną
-Jestem Sairyuketsu, Arissa Saiyuketsu- powiedziałam to jak jakiś superbohater
-...- załamał się psychicznie chłopak
-No co?
-Ekhem.... nic. Jestem Inuzuka Kiba.
-Kiba?
-Tak Kiba i radze ci się trochę ogarnąć, bo z innymi nie może być tak miło jak za mną.
-Dobra, jasne, wezmę te uwagę pod uwagę- jak to dziwnie zabrzmiało
-Ta dobra ja będę leciał
-Ta jasne miłego lotu!- spojrzał na mnie jak na idiotkę i się uśmiechną
-Nawzajem- machnął ręką i odszedł
Odetchnęłam z ulgą. Podeszłam jeszcze raz do drzwi i pewnym ruchem je otworzyłam. Wyszłam po schodach i znalazłam cię na korytarzu. Według mapy czy w prawo czy w lewo dojdę do centrum zarządzania. Wybrałam prawo i zaczęłam biec. Założyłam z powrotem maskę na twarz. Dobiegłam do drzwi i je otworzyłam. Znalazłam się w pomieszczeniu z dużą konsolą do sterowania maszynami i wielką szybą. Spojrzałam przez nią. Zakład pracy był niezły jednak szkoda, że nie używany. Zobaczyłam kilku gości na dole więc wyciągnęłam pistolet z kabury i wycelowałam w jednego. Nagle usłyszałam wystrzał a pieć centymetrów od poje głowy w szkle pozostał ślad po kuli.
-Kogo my tu mamy, cycatą koleżankę.- odwróciłam głowę, a moja brew zadrgała
-Cycatą, powiadasz?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz